Pierwszy lot z niemowlakiem:
Jak przeżyć pierwszy lot z niemowlakiem? Przed naszą pierwszą podróżą z 3-miesięczną Lilą przeczytałam pół internetu. Blogi podróżnicze, fora internetowe, grupy na FB. Lotu obawiałam się bardzo, bo nie wyobrażałam sobie siedzieć z ciekawskim dzieckiem ponad 3 godziny w jednym miejscu. Bałam się marudzenia i płaczu.
Dużo pomógł mi blog Tasteaway. Wpisy Natalii czytałam jeszcze, gdy nie planowałam dziecka – łączyła nas miłość do podróży, jak i jedzenia. Teraz łączą nas jeszcze październikowe córki w tym samym wieku (dzieli je kilkanaście dni). Dla zainteresowanych multum rad w tym wpisie.
Kierunek:
Zależało nam by było ciepło i bezpośrednio z Krakowa, by lot nie był bardzo wcześnie rano, jak i późno wieczorem. Padło na Alicante w Hiszpanii. W połowie lutego jest tam ok. 20 C, słonecznie, plaża, morze – idealne warunki do spacerów z małym dzieckiem.
Przygotowanie:
Podróżowaliśmy liniami Ryanair. Dziecko do 2 roku życia ma bilet w stałej cenie, ale podróżuje na kolanach dorosłego. Istnieje też opcja wzięcia na pokład samolotu fotelika samochodowego – jednak musi spełniać określone wymogi, jak i kupujemy dodatkowy bilet. Podróżując z niemowlęciem dodatkowo można zabrać torbę do 5 kg.
Do samolotu:
Wzięliśmy do bagażu podręcznego Lili:
- 2 koce – cienki i gruby,
- 3 smoczki,
- 2 zestawy dodatkowych ubrań,
- pieluszki,
- chusteczki,
- matę do przebierania.
- zabawki, książeczki kontrastowe.
Ubraliśmy Lilę na cebulkę – miała na sobie cienki pajac, grubszy kombinezon dzianinowy i dodatkowy ocieplany kombinezon. Ten najgrubszy zdjęłam przy wejściu na pokład, po chwili pozbyliśmy się kombinezonu numer 2 i Lila została w samym pajacyku – w samolocie było bardzo ciepło. Ważne, by dziecku było wygodnie, dlatego mimo uwielbienia do ślicznych ciuchów postawiłam na wygodę córki. Pamiętałam też o innej czapce – Lila w Krakowie do samolotu wsiadała przy -5 C, a wysiadła przy 20 C i dość silnym wietrze.
Odprawa na lotnisku:
Na lotnisku Balice w Krakowie zostaliśmy już na wstępie miło zaskoczeni, bo wywołano nas od razu z kolejki i wpuszczono do kontroli bezpieczeństwa poza kolejnością. Gdy przeszłam kontrolę z Lilą i czekałam na Mateusza, to od razu ktoś z obsługi zaoferował mi pomoc.
Przy wejściu do samolotu obsługa poleciła nam wejść jako ostatni, a jedna z pracownic odprowadziła nas do windy z wózkiem.
Wózek:
Lecąc Ryanairem z niemowlakiem można przewozić bezpłatnie 2 sztuki akcesoriów dziecięcych. Czy to będzie wózek, czy fotelik, a nawet łóżeczko turystyczne – zależy od nas. Wózek może składać się z dwóch części – my podróżowaliśmy ze stelażem i gondolą bugaboo cameleon 3.
Z wózkiem miałam mały dylemat, bo wiedziałam, że przydałby się na czas drzemki, ale jednocześnie bałam się, że zostanie zniszczony podczas ładowania bagaży, jeśli nie zostanie odpowiednio zabezpieczony. Nieraz siedząc w samolocie widziałam jak pracownicy rzucają bagażami z taśmy na taśmę. A o zabezpieczenie wózka trudno, jak się nie ma specjalnej torby transportowej, a i to nie daje gwarancji, że wózek dotrze w takim samym samym stanie w jakim był przed podróżą.
Z pomocą przyszło forum dla rodziców małych podróżników, gdzie zdania były podzielone – część ludzi polecała chustę, a część zatrzymać wózek do samego końca. Nie wyobrażałam sobie kilku godzin z 3-miesięcznym niemowlakiem na lotnisku w chuście, bałam się też ewentualnych opóźnień, więc zdecydowaliśmy się na wózek i to okazało się strzałem w dziesiątkę.
Złożony wózek zostawiony obsłudze pod samolotem jest ładowany jako ostatni, więc nie ma możliwości, że przygniecie go kilkaset kilogramów innych bagaży. Nie zabezpieczyliśmy wózka w żaden sposób, choć na tę okoliczność kupiliśmy worki na śmieci 240 l, ale jakoś się nam nie chciało w to bawić na płycie lotniska z dzieckiem w jednej ręce i bagażem w drugiej.
Po lądowaniu wózek miał na nas czekać pod samolotem – ale tu niespodzianka – wyszliśmy rękawem i wózka nie było. Odnalazł się po chwili przy taśmie z bagażami o dziwnych gabarytach.
W samolocie:
Przy wejściu na pokład od stewardessy dostaliśmy specjalne pasy bezpieczeństwa dla dziecka, które doczepia się do pasów dorosłego. Dziecko powinno trzymać w pozycji siedzącej (takie kilkumiesięczne tylko w pozycji półsiedzącej) podczas startu i lądowania. Ważne jest, by dziecko przełykało ślinę, w trakcie wznoszenia się/opadania, by dobrze znieść różnicę ciśnień. Kilkumiesięczne dziecko nie umie tego zrobić bez wspomagacza – na początku używaliśmy smoczka, a później nakarmiłam Lilę. Nasza córka podczas lądowania spała w pozycji leżącej, stewardessa tylko się upewniła, że jest zapięta pasem bezpieczeństwa.
W tylnej części samolotu w WC był mały rozkładany przewijak z którego korzystaliśmy.
We wszystkich poradnikach radzą, by zmęczyć dziecko przed wejściem do samolotu, jednak z trzymiesięcznym dzieckiem to prawie niemożliwe – je i śpi na żądanie. Jednak maluchy dużo śpią, a samolot działa jak duży kołyszący Szumiś – jest nadzieja, że większą część lotu dziecko prześpi. Liliana w ciągu dnia ma kilka 30 minutowych drzemek, jednak w samolocie nas zaskoczyła i spała prawie 2 godziny (a w locie powrotnym 1,5 godz.). Sam lot trwał prawie 3,5h – byliśmy uzbrojeni w książeczki kontrastowe, gryzak i dwie nowe zabawki. Najbardziej interesujący dla Lili był i tak widok za oknem – oglądała chmury i co chwilę wyrażała swój
podziw z dźwiękami: "ooo", "aaa". Gdy była śpiąca rozłożyliśmy z Mateuszem pomiędzy nas zimowy śpiwór Lili, na to gruby koc i położyliśmy naszą córkę. Przykryliśmy ją kocem i po chwili spała. Udało się nam nawet wspólnie obejrzeć godzinny dokument na słuchawkach.
Nasz pierwszy lot z niemowlakiem przebiegł wzorcowo – nie taki diabeł straszny. A jak Wasze doświadczenia – podróżujecie lub planujecie podróże z małym dzieckiem samolotem?